"Bzik tropikalny " był początkiem nowego myślenia o teatrze - piszą zgodnie krytycy. Kultowe przedstawienie Grzegorza Jarzyny po ośmiu latach grania schodzi właśnie z afisza Teatru Rozmaitości.
Od czasu premiery "Bzika tropikalnego" w styczniu 1997 roku nie było w Warszawie głośniejszego debiutu reżyserskiego. Jarzyna, ukrywający się pod pseudonimem Grzegorz Horst d'Albertis, sięgnął po dwie sztuki Witkacego: "Mister Price" i "Nowe Wyzwolenie". Recenzenci podkreślali, że spektakl jest odważny, energetyczny. Że teatr przemówił językiem swojej młodej widowni, nawiązał do jej muzyki, filmów i obsesji. "To Witkacy dla miłośników Quentina Tarantino" - napisał w "Gazecie Wyborczej" Roman Pawłowski. Liftingu nie będzie Grzegorz Jarzyna dobrze wie: - "Bzik" zaważył na tym, że związałem się z Warszawą, zostałem dyrektorem Rozmaitości. Trafiłem do teatru, do zespołu, którego napęd, priorytety artystyczne były bliskie moim. Unikalna atmosfera. Marzenie. Pamięta, z jak wielkim oddaniem próbowali Witkacego. Jak ten spektakl zarażał kolejne działy teatru. - Śmialiśmy się, że tylko księgowość się nie poddała - opowiada. - Było