Dlaczego Opera Krakowska wciąż korzysta z usług Zdzisława Supierza - managera, który jako dyrygenta przysyła wirtuoza violi da gamba? Bo gdyby nie Supierz, źle opłacani krakowscy muzycy nie wyjeżdżaliby na coroczne tournée do Holandii - pisze Tadeusz Płatek.
8 maja odbędzie się premiera opery "Cosi fan tutte" Mozarta. Na perfekcyjne przygotowanie dzieła może zabraknąć czasu, bo cały miesiąc zmarnowano na próby z Wielandem Kuijkenem, belgijskim wirtuozem violi da gamba, który... nie miał pojęcia o dyrygowaniu. Kuijken, podobnie jak pozostali twórcy najnowszej inscenizacji, przyjechał z krajów Beneluksu, sprowadzony przez agencję Zdzisława Supierza. Zapomniał on jednak sprawdzić, że Kuijkenowie to bardzo liczna rodzina muzyków, wśród których największe doświadczenie dyrygenckie ma brat Wielanda - Sigiwald. Agencja Supierza zawsze narzucała swoich wykonawców, co z reguły kończyło się katastrofą. Najlepszymi tego przykładami są koszmarne inscenizacje "Aidy" Verdiego i "Normy" Belliniego. Dlaczego więc powierza się zespół krakowskiej Opery w ręce twórców o wątpliwym potencjale artystycznym lub po prostu specjalizujących się w innej muzyce? Bo jedynie w ten sposób źle opłacani krakowscy artyś