"Szczury" w reż. Mai Kleczewskiej, koprodukcja Teatru Powszechnego z Warszawy, Teatru Łaźnia Nowa i Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Maciej Stroiński na swoim blogu.
Na Boskiej Komedii podobały mi się tylko "Szczury"*. Nic nie dostały, bo nie były w konkursie. Cały spektakl miałem nudności, i to jest komplement. Ulżyło, gdy scena sama zwymiotowała (pianą). Psychoterror przedzielany kabaretem politycznym. Przerywniki były na siłę śmieszne, ale dobrze, że były, bo byśmy powariowali. Jeśli chodzi o aktorów, no to brak słów - i to jest komplement. To, co robiła Eliza Borowska, wyglądało na trans. Baliśmy się Mateusza Łasowskiego, gdy latał z młotem. Karolina Adamczyk jako ofiara wykręcała nam żołądki. Michał Jarmicki był pocieszny (komplement!), a Czachor, jak zawsze, krejzi. Podłoga z betonu i była okazja upaść. Mikroporty jako środek artystyczny, a nie tylko wzmacniacz. No i świetnie to WYGLĄDAŁO. Kleczewska zjechała z Bydgoszczą do Wawy i zrobiła wielkie "hi!". Pojechała po wszystkich. (* Nie liczę "Klątwy" i "Towiańczyków", które widziałem wcześniej i polubiłem). * Szczury # Powszechny