Ta wojna toczyła się niedawno. Była domowa, bo naprzeciw siebie stanęli byli obywatele tej samej republiki - Jugosławii , Serbowie i Chorwaci. Przeżyła ją trzydziestoletnia dziś Milena Marković, autorka sztuki "Tory", którą zaprezentował poznański Teatr Polski. Składają się na nią strzępy przeżyć - zjaw, majaków i koszmarów, przypominających okruchy mozaiki. Skojarzyły mi się z filmem "Wojna w 27 obrazach" opowiadającym o wojnie światowej. I film i aktualna sztuka ukazują to samo stężenie zła, emocji, namiętności. Niezależnie od tego, czy będzie to prymitywny, wulgarny erotyzm, poniewieranie debilnego kolegi czy zabijanie jeńca. Wojna rozgrzesza? Przemoc i okrucieństwo kulminują każdą ze scen. Drugiego człowieka traktuje się jak przedmiot zaspokojenia seksualnego pożądania albo wroga, albo po prostu niewygodnego zawalidrogę. To, co się w każdym wypadku z nimi wyprawia, jest wyrazem stanu umysłów występujących tu ludzi. A ponieważ
Tytuł oryginalny
Tory wojny
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska + Express nr 137