- Ten spektakl to prowokacja. Jest celowo niespójny. Obok scen precyzyjnie wyreżyserowanych, zdarzają się zupełnie przypadkowe i improwizowane. Tak o przedstawieniu "Baron Münchhausen", które można zobaczyć w Baju Pomorskim, mówi jego twórca Wojciech Szelachowski.
- Spektaklem spełniam po prostu wolę Barona Münchhausena, który wracając z Rosji do Niemiec, zatrzymał się w podtoruńskim Przysieku. Spędził tam noc i napisał swój testament. Ja jestem realizatorem jego woli - dodaje. Twórca zobaczył w baronie niezwykłego gawędziarza i komedianta, który uczynił ze śmiechu, ironii, absurdu narzędzia do rozprawiania się ze skostniałymi formami myślenia. - Dlatego umieścił swojego scenicznego Münchhausena w trupie aktorów - spadkobierców nieznanego wcześniej testamentu barona, zgodnie z którym mają dać o nim przedstawienie. Poszczególne przygody są wariacją na temat tej postaci i jej wyobraźni, dlatego przedstawienie wykracza poza wzorzec literacki i wpisuje się w nurt zmyślonych opowieści zwanych münchhauseniadami - opowiada Marzenna Wiśniewska, kierowniczka literacka Baja Pomorskiego. - Szelachowski proponuje widzom teatr, w którym mieszają się gatunki. Są tu i próba czytana, i scenka rodzajowa, tyrada i