Na spektakl Henryka Tomaszewskiego szedłem z przekonaniem, że dane mi będzie obcować z dziełem dużego bez wątpienia formatu. Miałem jeszcze w pamięci entuzjastyczną recenzję Wojciecha Dzieduszyckiego, którą swego czasu czytałem na łamach "Życia literackiego". Przyznać jednak muszę, iż doznałem pewnego rozczarowania. Spektakl pt. "Przyjeżdżam jutro" nie jest wprawdzie bynajmniej błahą propozycją teatralną, ale wydaje się, iż ważkiej, jakże istotnej propozycji myślowej (bo czyż może być problemem nieistotnym samotność człowieka, jego rozpaczliwe wysiłki uczynienia własnej egzystencji czymś pełnym, szalonym, niecodziennym, wyjątkowym, a także próba scalenia własnej osobowości w androgyniczną jedność: wspaniałą i wzniosłą?) nie dorównuje strona wizualna spektaklu. Wprawdzie Tomaszewskiego, znakomitego inscenizatora i choreografa, rozpoznajemy w niektórych scenach, w kilkunastu konkretnych sytuacjach (np. w narodzinach Dionizosa, śm
Tytuł oryginalny
Tomaszewski - wielki i dyskusyjny
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 14