- Zdarzyła nam się kiedyś rozmowa ze Zbyszkiem Lisowskim, dyrektorem teatru Baj Pomorski w Toruniu, o tekście, który miałem napisać. Podczas tej rozmowy rzucił: "Wiesz co, napisz coś o empatii!". Tak się złożyło, że było to krótko po rozmowie z moim synkiem, u którego w szkole pojawił się Syryjczyk. Świetnie grał w piłkę, a mimo to niektórzy chłopcy przyczepiali się do niego o byle co - o swojej najnowszej sztuce, "Aya znaczy miłość", wystawionej w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu, mówi Tomasz Man, dramatopisarz, reżyser i muzyk.
Rz: Skąd wziął się pomysł sztuki "Aya znaczy miłość" o małej Syryjce, która wyprawia się w zaświaty w poszukiwaniu rodziców? Tomasz Man [na zdjęciu]: Zdarzyła nam się kiedyś rozmowa ze Zbyszkiem Lisowskim, dyrektorem teatru Baj Pomorski w Toruniu, o tekście, który miałem napisać. Podczas tej rozmowy rzucił: "Wiesz co, napisz coś o empatii!". Tak się złożyło, że było to krótko po rozmowie z moim synkiem, u którego w szkole pojawił się Syryjczyk. Świetnie grał w piłkę, a mimo to niektórzy chłopcy przyczepiali się do niego o byle co. Zdarzyła się też inna sytuacja. Mój synek czekał na autobus do domu koło kościoła, tymczasem po drugiej stronie ulicy przechodził jego syryjski kolega. Polskie dzieci przezywały i wyśmiewały, nazywając małpą. Mój syn, mimo że młodszy od napastników, stanął w jego obronie, z czego jestem bardzo dumny. No po prostu Rambo! Powiedział polskim dzieciom, że Syryjczyk jest człowiekiem jak każdy z na