Rozmowa z Alaknandą, indyjską tancerką biorącą udział w Festiwalu Tańców Dworskich "Cracovia Danza" w Krakowie, o modzie na Bollywood i przeznaczeniu, które zawsze spotka człowieka, w Dzienniku Polskim.
Pamięta Pani moment, w którym zdała Pani sobie sprawę, że kathak, czyli indyjski taniec dworski, jest Pani przeznaczeniem? - Świetnie, że użył pan słowa przeznaczenie. W Indiach wierzymy w zrządzenie losu, w boską ingerencję w nasze życie. I tak było z tańcem w moim przypadku. Myślę, że to nie ja wybrałam kathak, ale to on wybrał mnie. Moje serce, dusza i ciało mówiły, że muszę tańczyć, więc nie miałam wyjścia. To zasługa Boga, który obdarzył mnie talentem i wyczuciem muzyki. To on skierował mnie w to miejsce, w którym dziś się znajduję. A kiedy pierwszy raz zetknęła się Pani z kathak? - Jestem pierwszą tancerką w rodzinie. Mój tata jest bardzo znaną postacią w świecie muzyki indyjskiej, natomiast nigdy nie zajmował się tańcem. Mimo to rodzina nauczyła mnie wrażliwości na dźwięk. Bliscy myśleli, że również pójdę w ślady taty, że będę się zajmowała muzyką. Ja jednak wiedziałam, że moją drogą jest taniec. T