O polskich inscenizacjach "Iwony, księżniczki Burgunda"pisze Karolina Matuszewska z Nowej Siły Krytycznej.
W niewielkim dramatopisarskim dorobku Witolda Gombrowicza "Iwona, księżniczka Burgunda" zajmuje miejsce szczególne. Napisana jako pierwszy z trzech dramatów w całej jego twórczości w 1935 roku i opublikowana 3 lata później w "Skamandrze" długo musiała czekać na swoją teatralną inscenizację. Prapremiera odbyła się dopiero po II wojnie światowej, ale tekst przez ponad 20 lat nie stracił niczego ze swojej aktualności. Ta groteskowa sztuka w prześmiewczy sposób obnaża nasze uwikłanie w formę i narzucone konwenanse. Człowiek, który wyłamuje się spod jarzma ogólnie przyjętych norm nie ma racji bytu i jego istnienie staje się niemożliwe. Bierna, niemrawa i bezbarwna Iwona, którą trudno nazwać główną bohaterką dramatu w klasycznym rozumieniu tego pojęcia, ogniskuje wokół siebie pozostałe postaci. Jej uparte milczenie i nie-bycie jest nie do przyjęcia, nie pozwala nawet na zachowanie wobec niej neutralności czy obojętności. Poszczególni bohaterow