"Diabły" wg scenar. Joanny Wichowskiej w reż. Agnieszki Błońskiej w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Agata Tomasiewicz w Teatrze.
"Czy pan akceptuje to, że ten spektakl jest o cipce? Nie o panu, ale nie przeciw panu?" - pada w pewnym momencie z ust aktorów przechadzających się wzdłuż widowni. To pytanie konotuje dość przewidywalną, bo twierdzącą odpowiedź. Co nie zmienia faktu, że wciąż (niestety) istnieje sens w zadawaniu go do znudzenia. W przypadku widowisk podobnych formą i wymową do "Diabłów" można zaobserwować pewną prawidłowość. Sprawcami osobnego spektaklu są widzowie, którzy poprzez swoje reakcje - ustawiają się w kontrze bądź płyną z falą scenicznej prowokacji. Diabły nie są wyjątkiem. Wykonawcy podjudzają męską część odbiorców, stosując znany kobietom catcalling: niewybredne żarciki, junackie podkpiwanie, pseudokomplementy odnoszące się do wyglądu. Siła tego zabiegu tkwi nie tylko w cytowaniu określonych zachowań. Forsowaniu czwartej ściany w teatrze towarzyszy nieraz speszenie czy nawet poczucie irracjonalnego zagrożenia, wytrącenia z okopów o