- Obozy dla uchodźców to świat, który istnieje. Nie możemy udawać, że go nie ma. Powinniśmy otworzyć się na historię imigrantów. To pozwoli rozwijać się i dorastać im, ale też nam, społeczeństwom, które starzeją się, stają się niebezpieczne, faszystowskie, rasistowskie - mówi Pippo Delbono, reżyser teatralny i filmowy w rozmowie z Magdą Piekarską w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Rozmowa z Pippo Delbono* Magda Piekarska: Po co zamieszkał pan w obozie dla uchodźców? Pippo Delbono: - To była podróż kogoś, kto idzie poprosić o pomoc, a nie tę pomoc niesie. Jeśli źle się czujesz, nie masz ochoty przebywać w towarzystwie osób, które mają się dobrze. A ja czułem się źle: wydawało mi się, że nieodwołalnie tracę wzrok. Po to przecież są szpitale. - Ale szpitale i troszczą się o ciebie, i cię niszczą. Cały czas myślisz tam o swojej chorobie. W ośrodku dla uchodźców ważne są wszystkie inne choroby, tylko nie twoja. A poza tym jest dużo walki, życia, energii. Z ludzi, którzy długo funkcjonowali w zawieszeniu między życiem i śmiercią, promieniuje radość. Są marzenia, co może być zaskoczeniem dla przybysza z cywilizacji, która już nie marzy. To jest świat, który istnieje. Nie możemy zamknąć na niego oczu, udawać, że go nie ma. Jedyne, co powinniśmy zrobić, to otworzyć się na tę historię. To poz