"Ironbound. Za torami, za mostem" Martyny Majok w reż. Grzegorza Chrapkiewicza w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Zbyszek Dramat.
Wchodzę na scenę za torami, za mostem. Gram na harmonijce cichego bluesa, kopię od niechcenia starą puszkę coli, bo co mam innego do roboty. Moim zadaniem scenicznym jest obserwować i komentować. Dramaturżka nawet nie nadała mi imienia. W programie spektaklu jestem kreską/myślnikiem, a na stronie internetowej TN trzema gwiazdkami. Jestem tu z nimi. Daria (Ewa Konstancja Bułhak), Tommy (Karol Pocheć), Maks (Marcin Przybylski) i Vic (Henryk Simon) są tuż obok mnie - czekają, aby zagrać swe kwestie. Przyglądam się nim. Są skupieni. Bardzo skoncentrowani, ale jednocześnie tacy wyluzowani. Profesjonaliści. Prawdziwi aktorzy. Ten mały sceniczny zespół i ja, na czarno, w fajnej czapce na głowie, uczestniczymy w zamknięciu teatralnego wydarzenia, który Zbyszek Dramat nazwał "tryptykiem miłosnym". Ta sztuka jest jego dopełnieniem. Zaczęło się od "Tchnienia" (Duncana Macmillana w reżyserii Grzegorza Małeckiego - premiera 8.09.2018 r.) i rozwinęło "Kilk