Trudno pozbyć się wrażenia, że w mijającym roku w telewizji najmniej było telewizji. Zajmowano się przede wszystkim polityką, ideologią i odkrywaniem rzeczywistych i wymyślonych agentów - pisze Anna Dąb-Kostrzewska w Gazecie Wyborczej.
Wielkim wydarzeniem telewizyjnym stało się nie jakieś widowiskowe przedsięwzięcie, ale wyemitowanie w TVN-owskim programie "Teraz my" rozmów posłanki Beger z Samoobrony z posłem Mojzesowiczem z PiS nagranych ukrytą kamerą. To, co naprawdę telewizyjne, działo się gdzieś pomiędzy. Jedynym tegorocznym wielkim projektem medialnym była transmisja pielgrzymki papieża Benedykta XVI do Polski (TVP była przy niej tzw. host broadcasterem, czyli odpowiadała za transmisję dla całego świata). Później z inicjatywy nowego prezesa TVP Bronisława Wildsteina w telewizji publicznej zaczęły się wielkie porządki, które złośliwie można nazwać czystkami. Zmienili się niemal wszyscy szefowie anten i działów. Zmieniła się - i wciąż się zmienia - także ramówka telewizji publicznej. Zapisaną ustawowo tzw. misję postanowiono realizować w wieczornym paśmie publicystycznym o krwiożerczym tytule "Nie ma przebacz", szybko skrytykowanym zresztą przez radę programow