Grafomani już zabierają się do roboty. Prawdziwi mistrzowie sztuki trwać będą w odrętwieniu aż do chwili, kiedy lud przestanie rozpaczać, rozpamiętywać i zacznie się proces zapominania, ulgi i przechodzenia do codzienności. Wtedy dopiero odezwie się naprawdę natchniona twórczość - pisze Sławomir Pietras po tragedii pod Smoleńskiem.
Ogólnonarodowy szok spowodowany tą wiadomością przyćmił wspomnienia z poranka pierwszego dnia stanu wojennego, a dla starszego pokolenia - pamięć o wrześniowym ataku na Polskę. Ostatnia sobota pozostanie nieszczęściem trudnym do znalezienia w dziejach innych narodów świata. To zdarzyło się niemal 600 lat od bitwy pod Grunwaldem, 100 lat od napisania roty "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród", 70 lat po mordzie katyńskim 5 lat po opuszczeniu nas przez Ojca Świętego. Nikt poza Panem Bogiem nie wybiera ani wyznacza terminu żadnej tragedii. Ich wymiar, patos i siła są potem zawsze przetwarzane w dziełach literackich, poetyckich, muzycznych, teatralnych i malarskich. Grafomani już zabierają się do roboty. Prawdziwi mistrzowie sztuki trwać będą w odrętwieniu aż do chwili, kiedy lud przestanie rozpaczać, rozpamiętywać i zacznie się proces zapominania, ulgi i przechodzenia do codzienności. Wtedy dopiero odezwie się naprawdę natchniona twórczość. Ona za