- Chamów i prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton. Miernoty i karierowicze zmuszają nas do tego, żebyśmy byli tacy jak oni, bo tylko zniżając się do ich poziomu, można próbować prowadzić dialog. Dla ludzi kultury to nie do przyjęcia - mówi aktor Wojciechch Pszoniak w Newsweeku.
NEWSWEEK: Dwa lata dobrej zmiany za nami. WOJCIECH PSZONIAK: Proszę nie kpić. Coś pana w Polsce mierzi? - Byłbym nienormalny albo nieczuły, gdybym powiedział, że nie, choć "mierzi" to złe słowo. Niestety, mnie to dotyka osobiście. Co najbardziej? - Chamstwo i prostactwo. A zwłaszcza skala, jaką osiągnęły w Polsce. Nie spotykam się z takim poziomem chamstwa i prostactwa na Zachodzie, gdzie również żyję. Oczywiście chamów i prostaków nie brakuje nigdzie, ale w Polsce nagle zajęli miejsce na świeczniku i nadają ton. Mówi pan o rządzących? - Gdy żyli Geremek, Mazowiecki, Meller czy Bartoszewski, gdy ich głos był obecny w debacie, to miałem wrażenie, że wszystko jest u nas tak, jak gdzie indziej w cywilizowanym świecie. A dziś? Miernoty i karierowicze zmuszają nas do tego, żebyśmy byli tacy jak oni, bo tylko zniżając się do ich poziomu, można próbować prowadzić dialog. Dla ludzi kultury to nie do przyjęcia. Już Lepper ostrzegał, ż