- Pracujemy ze stoperami w ręku i mierzymy czas co do sekund, a w obu salach grają ci sami aktorzy. Bo przecież gdy w sali A występuje Anna Walczak, a w sali B Danuta Łopatówna, to w pewnym momencie muszą zamienić się miejscami, a scena nie pozostaje pusta - reżyser TOMASZ KONINA opowiada o realizacji "Być jak Callas" w łódzkiej operetce.
Michał Lenarciński: W teatrze ze wszystkiego można zrobić walor? Nawet z remontu? Tomasz Konina : - Oczywiście. Gdyby nie remont Teatru Muzycznego, tekst "Być jak Callas" nigdy by nie powstał. Nie powstałby także gdyby nie artyści tego teatru: pisałem go specjalnie dla nich. To nie jest sztuka teatralna, którą można grać w Poznaniu czy Warszawie. To jest możliwe tylko tu i teraz. Łódzki Teatr Muzyczny długo czekał na remont, był do niego przygotowany, ale czy gotowy był również na to, by pracować w tak ekstremalnych warunkach? - Naturalnie. Rzeczywiście nie jest lekko: próbujemy w różnych "dziwnych" miejscach: w saloniku recepcyjnym, w foyer, sali baletowej, kawiarni. Ale właśnie ta sytuacja zmobilizowała nas jeszcze bardziej. Poza niewątpliwie oryginalną formą, determinowaną okolicznościami, czego możemy oczekiwać? - "Być jak Callas" to konstrukcja otwarta, grana w kilku przestrzeniach, często wręcz w intymnym kontakcie z widz