- Chciałabym móc przesypiać premiery albo oddawać role na ten czas w dobre ręce i grać je od drugiego spektaklu. Nie lubię premier, jest w nich dla mnie coś nieautentycznego, przesadzonego, jakieś nadęcie - mówi DANUTA STENKA, aktorka Teatru Narodowego w Warszawie.
Fascynuje ją aktorska możliwość rozbierania człowieka na czynniki pierwsze. Nie cierpi teatralnych premier, ale kocha spotkania z widzami. W literaturze ma potrzebę dotykania tego, co autentyczne. Uważa, że potrzebujemy kultury, żeby siebie usłyszeć i zrozumieć. Rozmawiamy z Danutą Stenką. Zastanawiałam się ostatnio, czego zazdroszczę aktorom. I doszłam do wniosku, że chyba obcowania ze słowem, z tekstami kultury. Cały czas jesteście głęboko zanurzeni w literaturze, analizujecie teksty, żyjecie postaciami. - Tak, chociaż to, za co ja sobie cenię mój zawód, co jest w nim najpiękniejsze, najbardziej wartościowe dla mnie, to obcowanie z człowiekiem. I to na wielu płaszczyznach - z postacią, w którą mam się wcielić, z każdym z aktorów, z którymi buduję wspólne sceny, z reżyserem, twórcą świata, w którym rodzą się nasze postaci i wreszcie z moim wewnętrznym człowiekiem. Moje ostatnie doświadczenie, premiera z 6 grudnia, "Koncert ż