EN

1.06.1975 Wersja do druku

To co się w słowa nie układa

- Chce powiedzieć na początek, panie Henryku, jak bardzo się cieszę z tego, że tu siedzimy... - Taak? - przy magnetofonie i że ta nasza rozmowa, na którą się od tak dawna umawiamy, doszła wreszcie do skutku... - Tak... - no i dziękuję panu za to, że znalazł pan dla mnie trochę czasu... - No, musiał się znaleźć... - chociaż wyjeżdża pan za parę godzin i jeszcze się pan nie spakował... - Skąd pan wie? - Są tu tacy, co dbają, o pana, nawet lepiej niż pan myśli. A więc do rzeczy! - Do rzeczy! - To o czym będziemy mówili? - ? - Prawdę mówiąc, myślałem o tym trochę w taksówce, jadąc tutaj do pana, na Dębową, do tego pałacyku... ładny zakątek, chociaż ciasny... - Wąska sala treningowa... - Pamiętam, pokazywał mi pan kiedyś: że nie można tu wstawić żadnej sytuacji "w głąb", że musi pan to markować, a potem dopiero rozwijać na cudzej scenie, wypożyczanej na ostatnie próby... Otóż, jadąc do pana uświadomiłem sobie,

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

To co się w słowa nie układa

Źródło:

Materiał nadesłany

Odra nr 6

Autor:

rozm. Józef Kelera

Data:

01.06.1975