Żałuję, że "Alkestis" schodzi z afisza w Teatrze Polskim. Nie jest to spektakl wybitny, powieszono już na nim wszystkie możliwe psy, ale - po dokonanych skrótach i poprawkach - trudno mu odmówić uroku.
Premiera odbywała się w atmosferze skandalu. Obecny dyrektor Teatru Waldemar Matuszewski w ogóle nie chciał do niej dopuścić - żeby artystyczne decyzje poprzedniej dyrekcji nie szły na jego konto. Sztukę i reżysera wybrał bowiem jeszcze Lech Raczak. W rezultacie po burzliwej próbie generalnej spektakl ujrzał jednak światło dzienne. Nie mogłam być na premierze. Zewsząd dochodziły mnie głosy, że takiej klapy jeszcze w Poznaniu nie było. Nie biorę odpowiedzialności za premierową wersję przedstawienia. Ja widziałam je w ostatni piątek o bardzo nieteatralnej godz. 15. Wtedy "Alkestis" grana była po raz ostatni. Widzów dało się policzyć na palcach dwóch rak. Przedstawienie zamykało kongres psychiatrów i głównie oni zasiedli w teatralnych fotelach. Obejrzałam "Alkestis" z przyjemnością. Widzę wiele braków tego przedstawienia, ale ma ono też swoje dobre i bardzo dobre strony. Generalnie uważam, że w obecnym kształcie nie spektakl jest niedobry, a