W każdym sezonie odbywa się co najmniej kilka premier, a czasem prapremier dramatów z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Gra się Witkacego, odkrywa dla teatru Peipera, wraca do Jasieńskiego., Wandurskiego. Nawet "Sen" Kruszewskiej został bardzo dobrze pokazany na współczesnej scenie przez Hebanowskiego w teatrze "Wybrzeże". Rzecz charakterystyczna, że "użytkowa" dramaturgia tamtego okresu rzadko bardzo trafia dzisiaj na scenę, a gra się to, co było wtedy awangardą, sztuki, które przed wojną albo nie były wcale wystawiane, albo przewinęły się przez scenę jako efemerydy. Jeszcze dziesięć lat temu grało się te sztuki rzeczywiście jako awangardę. Ich język, ich konstrukcja, nawet zawarte w nich treści wydawały się, a właściwie były nowe, inne, prowokujące, fascynujące inscenizatorów. I w ciągu dosłownie kilku lat zmieniły się w to, czym zresztą być powinny - we współczesną klasykę. Nikt już dzisiaj nie dostaje dreszczy ze strachu i em
Tytuł oryginalny
To, co było awangardą
Źródło:
Materiał nadesłany
Literatura nr 12