Głośne tykanie zegara. Z górnego poziomu na prostokątne pole gry schodzi aktor. Bez charakteryzacji, w roboczym odzieniu, schludnych, czystych gumiakach. Zzuwa je, wkłada nocne pantofle, siada przed telewizorem by rozpocząć rzecz o człowieku, który patrzy na Sejm. Dziwnie znany mu Sejm. Potem pojawia się aktorka. Dekoracja jest surowa, ceglana ściana. Wszyscy tu prywatni, powszedni, nie mają bowiem grać, lecz zdawać relacje. O 56., 70., 76., i 80. roku. O Warszawie, Wybrzeżu, Radomiu i Gdańsku: październikowy Goździk z FSO, Anna Walentynowicz ze Stoczni i I sekretarz z KW. Sala nabita do ostatniego miejsca napięta cisza skupionej widowni. Oczekują relacji z pierwszej reki, chcą sami dotknąć rany, by jak niewierny Tomasz upewnić się, że historia zmartwychwstała. Ulica, a nie film, telewizja, czy jakakolwiek inna rozrywka, jest prawdziwą konkurencją dla teatru. Kiedy dzieje się na niej coś ważnego, widownie pustoszeją. Tak było w 19
Tytuł oryginalny
To, co aktualne
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 25