- Opinia publiczna w Rzeszowie powinna zwrócić uwagę na to, że zespół w teatrze rzeszowskim ma wpływ na zmiany na stanowisku dyrektora teatru, nie tylko politycy. Teatr jest naszym zadaniem publicznym. To nie jest instytucja wyłącznie rozrywkowa. Więc dialog z programem pana Cabana powinien dotyczyć realizacji tej misji. O jego ocenie nie powinien decydować marszałek, niezależnie od tego, jak bardzo poczuł się rozczarowany programem pana Cabana i jego realizacją, tylko organizacja widzów. Rozmowa OLGIERDEM ŁUKASZEWICZEM, prezesem Związku Artystów Scen Polskich.
Magdalena Mach: Jak pan ocenia to, co się wydarzyło w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie? Olgierd Łukaszewicz: Na podstawie dokumentów, jakie posiadam, oceniam sytuację w teatrze rzeszowskim następująco: oto zespół pracowników teatru zmobilizował się do działania w imieniu osób, które dyrektor postanowił zwolnić, uniemożliwiając dyrektorowi tym samym zmianę kształtu zespołu aktorskiego. Moja interpretacja zdarzeń jest taka, że politycy pośpieszyli na odsiecz artystom w teatrze. Czy zmienili przez to sytuację teatru? - To, jak organizator zachował się w tej sprawie, zmienia koncepcję instytucji teatru: przecież to jej lider jest osobą, która proponuje wizję. Ale opinia publiczna w Rzeszowie powinna zwrócić uwagę na to, że zespół w teatrze rzeszowskim ma wpływ na zmiany na stanowisku dyrektora, nie tylko politycy. Obserwuję to od roku 2002, kiedy byłem po raz pierwszy prezesem ZASP, pamiętam strajki aktorów rzeszowskich. ZASP nie