EN

6.12.1996 Wersja do druku

Tłum pożera Borysa

ROZMACH I PRZEPYCH "POD PEGAZEM". PONADTO MNÓSTWO CUDOWNEJ MUZYKI WSPANIAŁY CHÓR, WIRTUOZOWSKA ORKIESTRA I KILKA PIĘKNYCH GŁOSÓW SOLOWYCH. A NA FINAŁ - ŻYWE KONIE. ALE ZABRAKŁO METAFIZYCZNEJ ŁZY. "Borysa Godunowa" Modesta Musorgskiego nie słucha się może z przyjemnością, ale na pewno z wielką satysfak­cją. Zamiast draperii koloratur - podniosłe tony rosyjskiej prozodii. Zamiast przyjemnych harmonii - zgrzytliwe dyso­nanse. Zamiast koronek i tiulu - powaga zbiorowego bohatera i człowieczy dylemat. A wszystko ujęte w mozaikę historycznego fresku. Aktualnego zarówno wtedy, jak też tu i teraz. Dramat niedoli i dramat władzy, przepyszna cerkiew, niemoralny jezuita i polska szlachcianka. I żałobne proroct­wo prostaczka. Reżyser, scenograf i aktorzy mogą z tej opery stworzyć prawdziwe mis­terium. A łza uroniona nad Goduno­wem nie musi być żałosna, wstyd­liwa i banalna. Wszelako poznański reżyser i scenograf (Marek Weiss-Grzesiński) postawił na real

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Tłum pożera Borysa

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Poznańska nr 285

Autor:

Jarosław Mianowski

Data:

06.12.1996

Realizacje repertuarowe