"Wodzirej. Koszalin Kulturkampf" i "Szewcy" w reż. Piotra Ratajczaka w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Jacek Sieradzki w Odrze.
Spektakl, na który rok temu przyjechałem do Koszalina, ni diabła nie chciał się rozpocząć. Nie chciał i nie chciał, aż ludzie zaczęli szemrać, ktoś z tylnego rzędu warknął zdanko na temat wiecznego spóźniania się wszystkiego w tym mieście. Ktoś bliżej siedzący odpowiedział, żeby krytykant coś poradził na korki, przez które nie da się dojechać na czas do teatru, potem zaczęły się kąśliwe uwagi na temat metropolitalnych aspiracji miasta z jedną główną, wiecznie zatkaną ulicą. Dyskusja toczyła się żwawo, inteligentnie i sympatycznie, bez chamstwa; łatwo wciągały się w nią kolejne osoby. A przecież w Koszalinie zespół aktorski nie jest liczny i widzowie powinni połapać się, w czym rzecz, nim stało się to, co się stać musiało: nim piątka prowokatorów podniosła się z foteli i wyniosła na scenę - grać spektakl. Grany był - mocno przerobiony - stary "Wodzirej" Feliksa Falka. Przeniesiony w nowe czasy i w miejscowe realia: est