Podobno za czasów Balzaka pewien hrabia, pytany dlaczego chodzi do burdelu, miał odrzec z oburzeniem: "nie będę fatygował hrabiny, by zaoszczędzić ludwika". To nieźle oddaje stosunek dużej części Polaków do kultury - pisze Jacek Żakowski w Polityce
Przeciętny Polak jest hrabią, a polska kultura jest jego hrabiną. Bytem niby bliskim i rodzimym, ale zarazem czcigodnym i odświętnym, a przez to odległym, bo nieobecnym w naszym codziennym życiu. Czcigodność wspaniale usprawiedliwia zastępowanie hrabiny/kultury rozrywką. Zresztą hrabina nie zabiega o wizyty małżonka. Nie niepokojona roztacza swe niezaprzeczalne wdzięki głównie w lustrze, przed samą sobą. Ten, z grubsza, stan rzeczy miał na myśli Gombrowicz, gdy pisał, że Słowacki był wielkim poetą, "bo wielkim poetą był". W gombrowiczowskiej frazie "wielkim poetą był" jest istota problemu, czyli duma i obcość. Ale by oddać rzecz w pełni, ta fraza powinna brzmieć: "bo wielkim polskim poetą był". Polska duma z sukcesów kultury jest przecież niewątpliwa. Z Miłosza na przykład. Kiedy dostał Nobla, niezaprzeczalnie "wielkim polskim poetą się stał". Nikt nie kręcił nosem - od prymasa po Jaruzelskiego. Lech Wałęsa wygłosił nawet zdanie, że