"Metoda Grönholm" w reż. Ireneusza Janiszewskiego w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.
Miał być thriller psychologiczny z hiszpańskim temperamentem, a wyszedł magiel. "Metoda Grönholm" Jordi Galcerana trafiła na scenę z rekomendacją, jaką był sukces odniesiony przed czterema laty w Madrycie. To sztuka z gatunku tych, które niegdyś teatr pokazywał po to, by na końcu sprowokować dyskusję oceniającą ludzkie postawy i sytuację społeczną. Szkło, aluminium, pionowe rolety, bohaterowie w strojach dobrze dobranych do startu po zawodową pozycję jasno określają, że jesteśmy tu i teraz. Cała historia jest rodzajem psychodramy mającej pokazać, jak nami manipulują pracodawcy, jakie role narzucają, jak prowokując do walki o pozycję i pieniądze wyzwalają w ludziach najniższe instynkty. ::: Reklama ::: Tytułowa metoda (inspiracją dla autora były ponoć notatki znalezione na śmietniku jakiejś firmy) zakłada wyłonienie kandydata do dyrektorskiej funkcji w międzynarodowym koncernie. Kompetencje kobiety i trzech mężczyzn badane są p