Oglądałem Czechowa w interpretacji Miśkiewicza jak setny obraz impresjonistów na objazdowej wystawie - zapominając o pięknie, czułem rosnące znużenie. Paweł Miśkiewicz jest sprawnym reżyserem. Wraz ze scenografem Andrzejem Witkowskim wzniósł przestrzeń niezwykłą, z amfiteatru przypominającą dom lalek. Nawet z oddali umie skupić uwagę widza na detalach. Buduje fantastyczne epizody. Dobrze wykorzystuje charakterystyczność aktora - tembr głosu, postawę czy emocje. Dlatego "Wiśniowy sad" da się oglądać z przyjemnością, choć zwolennicy teatru akcji mogą przysypiać. Zakłopotanie bohaterów to dziś jednak trochę za mało, by przykuć uwagę widzów. Nawet miłosna furia Haliny Skoczyńskiej (Raniewska), bez wątpienia obok Marcina Czarnika (wieczny student Pietia) największej indywidualności tego przedstawienia, trwała tylko niecałe trzy minuty. A potem? Obrazy! Kunszt Obrazy Miśkiewicz konstruuje naprawdę piękne.
Tytuł oryginalny
Test lokaja Firsa
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Dolnośląska nr 106