To o nich, o takich jak Tessa dziewczętach czternasto i piętnastoletnich pisał kiedyś Tuwim. "Są takie: piękne, ciche i na serce chore... Są jak upadające bez powrotu gwiazdy... Jak zaduma nad wodą w bladych zmierzchali porę... Jak listy niewysłane... Jak smutne odjazdy...". Tylko że sztuka, którą przedstawił nam Teatr Nowy, nie jest smutna. I Tessa w niej nie umiera. Naprzeciw tęsknoty wychodzi na spotkanie Miłość. (Wybaczamy tę zmianę naszym winowajcom z T. K. K. T.). Gdyby świat nie przeżywał istotniejszych problemów, niż konflikt między moralnością cyganerji a burżuazyjnym konwenansem, "Tessa" pp. Kennedy i Dean w scenicznej przeróbce Jana Giraudoux byłaby jednem z najpiękniejszych przedstawień. Zresztą praktycznie rzecz biorąc, jest takiem w rzeczywistości, gdyż widz porwany falą wzruszeń zapomina o tem, co jest dziś na świecie niesprawiedliwem, groźnem i nieuchronnem. I pocóż pamiętać, skoro przez chwilę możemy znaleźć się w
Tytuł oryginalny
Tessa (Teatr Nowy)
Źródło:
Materiał nadesłany
"Tygodnik Ilustrowany" nr 12