"Brygada szlifierza Karhana" w reżyserii Remigiusza Brzyka w Teatrze nowym w Łodzi. Pisze Miachał Larek w Teatrze.
Na wieść o planach łódzkiego Teatru Nowego, który na swój afisz wprowadził sztandarowy produkcyjniak socrealistyczny, pytano przede wszystkim: po co? Wyrażano też obawy etyczne, wszak "Brygada szlifierza Karhana" stanowi apologię stalinizmu, i zastanawiano się, czy twórcy spektaklu planują artystyczną zgrywę, czy też na poważnie wzięli marketingowe nawoływania lewicowych sybarytów. Przedstawiciele teatru przewidzieli rozmaite zaczepne komentarze, kwestionujące z perspektywy moralnej słuszność wystawienia niesławnego (i tragikomicznego) tekstu, dlatego pozwolili sobie na różne autotematyczne gesty, które w sumie ułożyły się w ciekawą odpowiedź daną wszystkim zaniepokojonym. Nie ukrywam, że wiedza o kontekście historyczno-ideologicznym, z którym produkcyjniak jest bezpośrednio związany, wywołuje u mnie nieprzyjemne mrowienie. Jednak sama inscenizacja sztuki Kani stawia bardzo interesujący problem pamięci jako kontrowersyjnego fenomenu kulturowe