Im więcej premier Strasznego dworu oglądam, tym bardziej pragnę zobaczyć tę, której nigdy nie oglądałem. Tę, którą noszę w sobie i którą odczuwam jako "swoją", ale której przecież nie wymyśliłem, lecz poskładałem z najbardziej udanych epizodów rozmaitych oglądanych przeze mnie przedstawień, nie bez pomocy lektury libretta Jana Chęcińskiego w dziewiętnastowiecznym wydaniu Gebethnera i Wolffa, okrojonego wprawdzie przez ówczesną cenzurę, ale opatrzonego szczegółowymi didaskaliami. Gdyby któryś z reżyserów doń sięgnął, niewiele miałby do roboty. Ale kto się zdobędzie na taką skromność? Chyba tylko ten, kto przestanie traktować Jana Chęcińskiego jako autora starej ramotki, i uzna w nim równoprawnego kolegę - tak jak na to zasługuje, będąc przecież nie tylko librecistą, lecz także niezłym dramatopisarzem, poetą, reżyserem, aktorem (partnerem Heleny Modrzejewskiej); jednym z najwybitniejszych u nas w XIX wieku znawców teatru i wiel
Tytuł oryginalny
Tęsknota za wzorcem
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 6