Kiedy byłem na pierwszym roku studiów teatrologicznych w Krakowie, topos theatrum mundi przeżywał swój renesans - pisze Dariusz Kosiński.
Na uniwersytecie przypominały go w błyskotliwych analizach Ewa Miodońska-Brookes i Katarzyna Mroczkowska-Brand. W teatrze przypomniał go Andrzej Dziuk w tryskającej energią polskiej prapremierze "Wielkiego teatru świata" Calderona w przekładzie Leszka Białego. Polska edycja "Człowieka w teatrze życia codziennego" Ervinga Goffmana wciąż był książką nową, a na dodatek trudną do zdobycia, więc niemal mityczną. W Nowym Jorku Richard Schechner wydał "Between Theater and Athropology" i już pracował nad "Performance Theory". W Warszawie Leszek Kolankiewicz przygotowywał pierwsze wydanie "Świętego Artauda"... Trzydzieści lat później przekonanie, że "świat jest teatrem, aktorami ludzie", jest tak oczywiste i powszechne, że nawet mówić o nim nie wypada. To, co było odkrywcze pół wieku lub kilka dekad temu, zeszło już nawet nie na poziom popularnego kina, ale wręcz telewizyjnych reklam. Gombrowicz trafił pod szkolne strzechy, więc dzisiejsi licealiści