Mógł to być wcale niezły, utrzymany w musicalowej konwencji balet, gdyby nie dwa rażące uproszczenia
Antol Fudgar opiera swój spektakl na dwóch zderzeniach: muzyki Jana Sebastiana Bacha i elektronicznego rocka Gabora Pressera oraz teatralnej próby "Pasji" i pasyjnej w charakterze opowieści, która rozgrywa się między aktorami czy też między ludźmi w ogóle. To balet fabularny: na teatralną próbę enigmatyczni prześladowani (postaci w pomazanych krwiście trykotach), zespół dzieli się zaś na tych, którzy chcą im pomóc, i na tych, którzy chcą ich zniszczyć. Stąd prosta już droga do rozdania ról. Oto Jezus - jeden z prześladowanych. Oto - Judasz, przywódca tych, którzy pomóc nie chcą. Oto Maria Magdalena - do pomocy skłonna. Odtąd zderzone plany będą się przenikać, żeby przekonać widza - tak deklaruje choreograf - do konkretnej tezy: "Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że codziennie ukrzyżowujemy jakiegoś Zbawcę". Konsekwencją ma być oczyszczenie. Cóż. Mnie ten spektakl nie dostarczył katharsis. Sprowadził się do konwencjonalnego dość ogl�