"Autor ciągle nieobecny", "dramatopisarz bez teatru" - jeszcze kilkanaście lat temu można było tak właśnie pisać o Micińskim. Schillerowski "Kniaź Patiomkin" i pół wieku późniejsze premiery "Bazylissy Teofanu" i "Termopil polskich" mogły wówczas wydawać się przedsięwzięciami jednorazowymi, bez kontynuacji. Dzisiaj jest inaczej, czasy pionierskie minęły, inscenizatorom nie przysługuje już automatycznie tytuł odkrywców, dramaty Micińskiego, dzięki edycji Teresy Wróblewskiej, są w większości łatwo dostępne. Po przedstawieniach Stanisława Hebanowskiego, Marka Okopińskiego, Krystyny Meissner, Macieja Prusa, Andrzeja M. Marczewskiego i ostatnio Ryszarda Majora dowodzić nieobecności tego autora w teatrze w zasadzie nie sposób. A jednak sporo racji ma Jerzy Ilg pisząc w programie do krakowskich "Termopil" o Micińskim: "wolno mniemać, że twórca ten czeka jeszcze ciągle na miejsce, jakie powinien zająć na naszej scenie". Co więcej, nadal właściw
Tytuł oryginalny
"Termopile polskie" w Krakowie
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr7