"Scenariusz dla nieistniejącego, lecz możliwego aktora instrumentalnego" Bogusława Schaeffera w reż. i wykonaniu Jana Peszka na 32. Toruńskich Spotkaniach Teatrów Jednego Aktora. Pisze Tomasz Miłkowski w Trybunie.
Wygląda na to, że teraz Toruń stanie się stolicą polskiego monodramu. Tak zresztą miało być przed laty i tylko splot rozmaitych okoliczności sprawił, że to we wrocławskiej Piwnicy Świdnickiej odbył się pierwszy festiwal teatrów jednego aktora (1966). A potem 50 następnych. Mogło się to wydarzyć wcześniej w Toruniu za sprawą tego samego człowieka, czyli Wiesława Gerasa, wówczas szefa klubów młodzieżowych i zapalonego entuzjasty monodramu. Zresztą potem i tak na dwadzieścia lat festiwal wrócił do Torunia, a od lat 12 znowu miasto Kopernika jest gospodarzem spotkań teatrów jednego aktora. Toteż formalnie były to 32. Toruńskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora. Jednak po abdykacji Wrocławia, który z coraz większym zapałem pozbywa się swoich atutów jako centrum kultury - dość przypomnieć konflikt w Teatrze Polskim (sztandarowe partactwo wrocławskich polityków) i likwidacji najpierw Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Jednego Aktora, a teraz