- Dzięki Andrzejowi wszystko się we mnie zmieniło. Zyskałam wiarę w siebie, pewność w wyrażaniu swoich poglądów. Inaczej patrzę, słucham - mówi KAMILA ŁAPICKA.
Ta książka to zapis rozmów, jakie od stycznia do lipca tego roku Kamila Łapicka przeprowadziła ze swoim mężem. - Różniło nas prawie wszystko, ale mieliśmy podobne poczucie humoru - mówi nam po jego odejściu. Ostatnia wasza rozmowa do książki odbyła się dwa tygodnie przed śmiercią męża. O co nie zdążyła pani zapytać? Trudno mi o tym mówić. Może zapytałabym: "Co będzie, jak ciebie nie będzie? Co powinnam robić?". O śmierci rozmawialiśmy wiele razy, ale zawsze w dowcipnym tonie, np. jedliśmy obiad, Andrzej usłyszał jakąś melodię i mówił: "To by było świetne na Powązki". Albo: "Pamiętaj, żeby było wojsko". W jednej z tych rozmów Andrzej Łapicki mówi, że jeśli ktoś miałby coś powiedzieć na jego pogrzebie, to chciałby, żeby to był Jan Englert. I tak się dokładnie stało. Myślę, że ta książka jest pewnego rodzaju testamentem Andrzeja. Intelektualnym i emocjonalnym. Troszeczkę odsłonił w niej swoje uczucia. Zazwycz