Bardzo lubię Annę Karasińską, która po raczej rozrywkowym debiucie a jednocześnie olbrzymim sukcesie spektaklu "Ewelina płacze", szuka nowych, głębszych obszarów dla swojego teatru. Zmienia rejestry, gra z oczekiwaniami widzów. O spektaklu "Wszystko zmyślone" w Starym Teatrze w Krakowie, pisze Kinga Kurysia z Nowej Siły Krytycznej.
Jej najnowsze przedsięwzięcie wraz z aktorami Starego Teatru łatwo zdyskredytować, nie wysłuchać, trudniej uruchomić wrażliwość, bo "ten spektakl" (wciąż używana jest ta formuła, żeby popychać wydarzenia do przodu) zadaje tak naprawdę bardzo proste pytanie: po co jest teatr? Po co chodzi się tam, żeby oglądać innych ludzi, którzy grają zmyślone sytuacje, choć niczym nie różnią się od osób na widowni? Jak można dzięki niemu przepracowywać osobiste kryzysy i rewidować wątpliwości? Po co jest człowiek? Wszystko to za pomocą najprostszych środków jakie można sobie wyobrazić. Czwórka aktorów obecnych cały czas na scenie, prosta choreografia, brak scenografii, jedynie zielono-płowy podest - "ten spektakl" stwarza widz i otwartość aktorów. Anna Karasińska jest tutaj narratorką, prowadzi z offu przez kolejne kwestie scenariusza. Przypomina to trochę powstającą na żywo rysowaną etiudę filmową z odautorskim komentarzem, która staje się