"Powrót do domu" w reż. Barbary Sass w Teatrze Ateneum w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Podobno "Powrót do domu" Harolda Pintera w Ateneum nie ma wzięcia. Bilety się nie rozprzedają, odwoływane są spektakle... Rzecz godna uwagi, bo spektakl jest dobry, nawet bardzo dobry, ale nieprzyjemny. Powtarza się stara historia, kiedy to po londyńskiej prapremierze sztukę przyjęto nieufnie, zarzucając autorowi, że postacie wymknęły się jego władztwu. Ba. Ale w tym największy komplement! Publiczność nie lubi się przemęczać, a Pinter stawia niewygodne, trudne pytanie, kluczy po mrocznych ostępach ludzkiej psychiki i zdaje się nie mieć żadnych barier. Opowieść o rodzinie, która anektuje żonę jednego z potomków pana domu, Maksa, jako rodzinną prostytutkę, urąga moralności, kwestionuje wszelkie purytanizmy i ortodoksje. Każe się zastanowić, na jakim świecie żyjemy. A to jakże nieprzyjemne. Sztuka grana jest wyśmienicie. Maks Mariana Kociniaka to rasowy tygrys na emeryturze, nadal niebezpieczny, jego syn Lenny Grzegorza Damięckiego to neurotycz