"Dzieje grzechu" w reż. Michała Kotańskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Krzysztof Sowiński na blogu bez przeginania.
"Nie możemy odpowiadać za emocje, możemy jednak odpowiadać za zachowania". Shoma Morita, psychiatra japoński, "zenista" Wciąż słyszę wokół, że "Dzieje grzechu", to opowieść o dzielnej, niesamowitej kobiecie i "zdziecinniałych i niedorosłych do swoich ról mężczyznach" - mówiąc językiem Michała Kotańskiego, reżysera kieleckiej adaptacji tej powieści. Zastanawiam się - niby na czym ma polegać ta niesamowitość - na problemach z oceną rzeczywistości, z przyjmowaniem własnych i zasymilowanych doświadczeń, na bezradności wobec każdego, kto ma chęć zagrozić bohaterce, a może wynika z faktu popełnienia dzieciobójstwa? Może Może. A może to reżyser stał się niewolnikiem "współczesnych odczytań", w tym przypadku powieści Stefana Żeromskiego, pod dyktando - ma się rozumieć nieśmiertelnych jak niegdyś komunizm - teraz jego kontynuacji - opresyjnych wersji feminizmu i gender. A suma summarum wyszło dosyć nudne w pierwszej cz�