- Tę operę zacząłem pisać będąc na studiach w Paryżu w 1968 roku. Zależało mi na tym, aby jej temat uzasadniał zastosowanie tych awangardowych wówczas środków kompozytorskich, jakimi posługiwali się Penderecki, Kilar, Szalonek i jakie były też charakterystyczne dla moich utworów. Wszyscy wierzyliśmy, że jest to przyszłość muzyki - mówi kompozytor KRZYSZTOF MEYER przed premierą "Cyberiady" w Teatrze Wielkim w Poznaniu.
O kulisach powstawania opery i ulubionych gatunkach muzycznych opowiada Stefanowi Drajewskiemu kompozytor Krzysztof Meyer, twórca "Cyberiady", której premiera odbędzie się w sobotę w Teatrze Wielkim: Kiedy zaczął Pan pisać "Cyberiadę", był Pan bardzo młodym człowiekiem. Skąd taki pomysł? - Z ciekawości i młodzieńczej ambicji. Zacząłem ją pisać, będąc na studiach w Paryżu w - 1968 roku. Najpierw powstało libretto, a potem mozolnie komponowałem scenę po scenie. Dlaczego wybrał Pan twórczość Stanisława Lema? - Zależało mi na tym, aby temat opery uzasadniał zastosowanie tych awangardowych wówczas środków kompozytorskich, jakimi posługiwali się Penderecki, Kilar, Szalonek i jakie były też charakterystyczne dla moich utworów. Wszyscy wierzyliśmy, że jest to przyszłość muzyki. Od początku byłem świadomy, że na libretto do takiej muzyki nie nadaje się ani historia miłosna, ani jakiś egzystencjalny dramat, podobnie jak to bywał