"Nie puszczaj się w studnią,
aż wprzódy opatrzysz jako z niej wyleźć"
A. Maksymilian Fredro
Pouczająca bywa obserwacja wysiłków, komentującego widowisko tv z repertuaru naszej klasyki, krytyka literackiego, który daremnie stara się nawiązać kontakt między widownią, oczekującą (i słusznie) teatru współczesnego - a wystawianymi, pokrytymi patyną pyłu zapomnienia tekstami Bogusławskiego, Ogińskiego czy Fredry. Krytyk dwoi się i troi, by znaleźć i wskazać elementy, będące pomostem między starą sztuką a nowym odbiorcą. Cóż, kiedy inscenizator widowiska o tym bynajmniej nie pomyślał i najbardziej wyrafinowane koncepcje upadają, okazując się efektownymi konstrukcjami słownymi bez pokrycia w samej sztuce. Tak się również rzecz miała podczas telewizyjnej premiery "Pierwszej lepszej" Aleksandra Fredry. Sztuka opatrzona podtytułem "czyli nauka zbawienna" potraktowana jako zjawisko, daje pewne nauki realizatorom podobnych widowisk w tv. Zaczęło się od tego, że ktoś z redakcji teatralnej wykopał spod zakurzonych woluminów tekst wczesnej,