"Królowa. Freddie - jestem legendą" Marii Spiss w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Fredy w Gnieźnie. Pisze Benjamin Paschalski na blogu Kulturalny Cham.
Istnieją bohaterowie nieśmiertelni. Ikony. Nigdy ich nie zapomnimy. Do nich należy Freddie Mercury. Nie tak dawno na polskich ekranach mogliśmy oglądać film "Bohemian Rhapsody" o nieżyjącej już legendarnej gwieździe pop. Tym razem luźno potraktowana jego biografia stała się kanwą premiery w Teatrze im. Fredry w Gnieźnie. W spektaklu autorstwa Marii Spiss i w reżyserii Piotra Siekluckiego Freddiech jest trzech. Młody nastolatek u progu kariery, macho z wąsem i koszulce na ramiączka oraz śmiertelnie chory, umierający, a nawet już zza światów mówiący do nas duch. Historie się przenikają i uzupełniają. Kanwą są przeboje muzyczne, to one budują rytm i dramaturgię widowiska. Jeżeli porównywać przedstawienie z filmem, to nasuwają się podstawowe różnice. Wersja filmowa odwoływała się w głównej mierze do kariery i aktywności artystycznej. Twórcy teatralni skupiają się na życiu prywatnym. Skomplikowanych relacjach z rodzicami i najbliższymi.