Zaskoczył mnie Zygmunt Hubner. Okazał się po prostu nietaktowny - na swej "Zemście" w warszawskim Teatrze Powszechnym pozwala, ba, każe pękać z klasyka do rozpuku. A tyleż to już razy godnie nudziłem się na przedstawieniach Fredry, klasyka naszego przeszacownego. Bowiem klasycy - nawet klasycy sztuki komicznej - to mają do siebie, że grać ich wypada i oglądać z nabożną powagą. Kontuszowo, rodzajowo, na klęczkach. I zapomina się przy okazji o tym, że zbyt długo utrzymywana pozycja klęcząca równie jest dla zdrowia niekorzystna, jak zwisanie z sufitu głową w dół. Także w teatrze. Paru reżyserów już się o tym przekonało. Niektórzy z nich po latach podobnych praktyk dotąd nie potrafią podnieść się do pozycji pionowej i nadal pełzają po rubieżach życia teatralnego; drudzy podczas zwisów ozdobnych takiego się w tej pozycji nabawili przemieszania horyzontów, iż tylko patrzeć jak zaczną sceny wykorzystywać na toalety, a "Ustęp" z "Dziadów"
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas