Grana w planie żywym opowieść o Amelce stała się polem do popisu dla aktorów. Każda z postaci zwraca na siebie uwagę charakterystycznymi, świetnie wykreowanymi zachowaniami, które w widzach budzą śmiech, ale jednocześnie świetnie określają charakter bohatera - o spektaklu "Amelka, Bóbr i Król na dachu" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu pisze Alicja Rubczak z Nowej Siły Krytycznej.
Można pęknąć ze śmiechu i zachłysnąć się tym zwyczajnie niezwykłym światem. "Amelka, Bóbr i Król na dachu" w reżyserii Pawła Aignera w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu, to przedstawienie sytuujące się ponad tym, co po prostu dobre, interesujące, spójne. Nie będzie przesadą nazwanie tego spektaklu po prostu świetnym. Już na samym poziomie fabuły widz zostaje wciągnięty do intertekstualnej gry. Bajka niemieckiego dramaturga, Tankreda Dorsta i jego żony Ursuli Ehler, wykorzystuje motywy baśni reńskich, jednak każde dziecko rozpozna w niej również elementy "Kopciuszka", "Czarnoksiężnika z krainy Oz" czy "Czerwonego Kapturka". Twórcy bawią się znanymi wątkami, swobodnie je przeplatają, a przede wszystkim dodają im nowych znaczeń. Tytułowa Amelka (Marta Parfieniuk) żyje razem ze swoją macochą - Panią Frygą (Agnieszka Niezgoda) i przybraną siostrą Mruksą (Dominika Miękus). Pewnego dnia kos wyśpiewuje im przepowiednię o nadejściu króla,