10 lat temu "Manekiny" Zbigniewa Rudzińskiego w inscenizacji Marka Grzesińskiego i Janusza Wiśniewskiego stanowiły nową propozycję dla skostniałego teatru operowego. Nic więc dziwnego, że spektakl był jedną z czołowych pozycji eksportowych Teatru Wielkiego w Warszawie i należał do najciekawszych propozycji artystycznych lat osiemdziesiątych. "Manekiny" powróciły właśnie na afisz Teatru Wielkiego. Niebezpieczne są jednak takie powroty, zwłaszcza przy rocznicowych okazjach. Przecież sięgnięto po nie, gdyż mamy rok Brunona Schulza, a ta opera jest inspirowana jego prozą. W minionych tygodniach jednak tak wiele powiedziano o twórczości Schulza, że trudno dodać coś jeszcze. Na dodatek przez 10 lat Janusz Wiśniewski zdołał nas oswoić z estetyką swego teatru, która wówczas była czymś tak bardzo świeżym. Ale czas okazał się łaskawy dla "Manekinów". Zbigniewowi Rudzińskiemu udała się z pewnością bardzo t
Tytuł oryginalny
Teatrzyk Schulza
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 279