POZNAŃSKI Teatr Nowy wznowił przedstawienia spektaklu Jerzego Satanowskiego "Miłość, czyli życie, śmierć i zmartwychwstanie zaśpiewane: wypłakane i w niebo wzięte przez Edwarda Stachurę". Widziałam to przedstawienie rok temu po raz pierwszy. Mając w pamięci zdanie Stachury dotyczące tych, którzy próbują coś zrobić - "Ja mam życzenie, żeby uszanować szaleńczy ich trud i wszystkie na rzecz wyrzeczenia i nie bluzgać na nich jadowitym lub bezpojęciowym słowem", wstrzymałam się od pisania recenzji. Teraz, kiedy obejrzałam spektakl po raz drugi rozumiem, że dobrze się stało. Dla Stachury wszystko było poezją, jego życie i literatura były z sobą nierozerwalne. Dla kogoś, kto wie, ile kosztowały Steda jego zmagania z piórem i codziennością, kto rozumiał ból istnienia i konstatację poety, że "prawdziwe życie jest nieobecne na ziemi" - przedstawienie Satanowskiego nie mogło być satysfakcjonujące. Ktoś, kto wielokroć słyszał piosenki śpie
Tytuł oryginalny
Teatry to są dwa
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne