EN

29.08.2017 Wersja do druku

Teatru nie trzeba rozumieć

Uciekli z miasta, żeby w Wolimierzu tworzyć wędrowny teatr. Na scenie wykorzystują ogromne lalki, drewniane maski i jeżdżące machiny. Najnowszy spektakl "Cyrk bez przemocy" zaprezentują pierwszego dnia Perspektywy - Nine Hills Festival. O tworzeniu sztuki na końcu świata i widowisku w Chełmnie, rozmawiamy z Wiktorem Wiktorczykiem, szefem Teatru Klinika Lalek.

Klaudia Peplińska: Teatr Klinika Lalek powstaje w 1988 r. na Wydziale Sztuki Lalkarskiej PWST we Wrocławiu. W czyjej głowie rodzi się idea stworzenia zespołu i jaki to czas dla tworzenia teatru w ogóle? Wiktor Wiktorczyk: Dla nas to czas studiów. W kraju czas przemian politycznych, których my specjalnie nie odczuwaliśmy, bo cztery lata życia wypełniło nam uczenie się teatru. Klinikę Lalek założyli studenci jednego roku. Siedmiu rycerzy sztuki, którzy zdecydowali się na prace odkrywcze w dziedzinie lalkarstwa. Rozpoczęliśmy swoje wizje najpierw snuć, a potem urzeczywistniać. Na nasz sposób patrzenia na teatr bardzo wpłynęła wówczas twórczość Petera Schumanna, założyciela Bread and Puppet Theater. Pojawiły się większe lalki, figury. Inspirowali nas także niezwykli pedagodzy, Anna Proszkowska, Józef Frymet. Wiedza, jaką przekazywali młodym studentom, ukształtowała charakter naszego teatru, który zmieniał się w swoich poszukiwaniach. Wzrastał

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Teatru nie trzeba rozumieć

Źródło:

Materiał nadesłany

www.czasswiecia.pl

Autor:

Klaudia Peplińska

Data:

29.08.2017