Nicolas Stemann, najpopularniejszy z niemieckich reżyserów, pokaże w niedzielę w Bydgoszczy "Ulrike Marię Stuart" Elfriede Jelinek . W przeciwieństwie do reżyserów, których nazwiska weszły już do języka polskiego-teatrologicznego, Stemann nie ma statusu gwiazdy, enfant terrible. Stemann to polityk. Wrażliwy polityk czy raczej artysta o niezwykłej świadomości procesów politycznych, o których potrafi mówić niepokojąco zabawnie, krytycznie, a zarazem trafnie i czule - pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
To do niego noblistka Elfriede Jelinek mówi: "Tu masz mój najnowszy tekst, a teraz zrób z niego swoją sztukę". To u niego niemiecki idealizm filozoficzny może spokojnie dogadać się z językiem popkultury i analizami gender. Na scenach pojawił się na początku lat 90., prezentując frywolne inscenizacje "Werthera" i "Torquato Tasso". W Schauspiel Hannover zrealizował głośnego "Hamleta" uwięzionego w świecie swoich medialnych wizerunków. W Theater Basel powstał "Der Disney Killer", traumatyczna i delikatna opowieść o parze 28-latków, którzy postanawiają nigdy nie dorosnąć. Wystawiał reinterpretacja klasyków (np. "Terror Trilogie" złożona z "Antygo", "Mewy", "Leonce'a i Leny"), teksty klasyków współczesności jak Albert Ostermaier ("Dead Valley Junction"). Międzynarodową sławę przyniosło mu "Werk" (2003) według Jelinek, na przykładzie tragedii kolejki linowej w kurorcie narciarskim Kaprun. W przeciwieństwie do reżyserów, których nazwiska we