Wzruszenia, jakich doznawaliśmy, oglądając premiery w warszawskich teatrach, w dużej mierze zawdzięczamy aktorom grającym w inscenizacjach udanych, lecz i takich sobie - pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.
Pierwszeństwo oddajmy damom. "Bostońskie małżeństwo" - jak w czasach wiktoriańskich określano związek dwóch pań żyjących pod jednym dachem - to mało znana, przeciętna sztuka Davida Mameta. Z przedstawienia w reżyserii Romualda Szejda na Scenie Prezentacje nie byłoby co zbierać, gdyby nie rola Klary w gościnnym wykonaniu Joanny Bogackiej, na co dzień aktorki gdańskiego Teatru Wybrzeże. Scena, w której bohaterka z kokieteryjną gracją zrywa z wieloletnią partnerką, przy okazji nakłaniając ją do pomocy w uwodzeniu dopiero co poznanej nastolatki, zapiera dech. Płynący ze sceny magnetyzm i sex appeal aktorki paraliżuje wręcz widzów (obu płci). Inną, również gościnną rolę tęgiej Helen w "Grubej świni" Neila LaBute'a - w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Powszechnym - rewelacyjnie zagrała Milena Lisiecka z łódzkiego Teatru im. Jaracza. Wdzięku, dystansu do siebie i poczucia humoru mogłaby jej pozazdrościć nawet Renée Zellweger jak