Jest w kryminalistyce oraz sądownictwie pewna zasada wyrażana dwiema łacińskimi sentencjami. Pierwsza mówi: "Cui bono", druga zaś "is fecit cui prodest", co na nasze przekłada się mniej więcej: Ten uczynił, kto na tym miał skorzystać. Przez sobotni wieczór spędzony na widowni Teatru Narodowego można było przypomnieć sobie oba te powiedzenia. Premiera "Iwony, księżniczki Burgunda" Zygmunta Krauzego skłania bowiem do ich zadania. Czy na przeróbce filigranowej konstrukcji "Iwony..." skorzystał Witold Gombrowicz? Nie, Gombrowicz jest niewinny. Ociosania sztuki o ludziach "nie śmiesznych, ale postawionych w śmiesznych sytuacjach" - jak pisał o swoim dziele sam autor - podjął się kto inny. Już sam wybór scen ze sztuki, czyli komiksowy bryk z "Iwony..." nasuwa podejrzenia, a wzmacnia je niezła pamięć. Toż osiem lat temu w Starym Teatrze widzieliśmy już "Iwonę...", która okazała się być nowoczesną "Trędowatą". Pierwszego
Tytuł oryginalny
Teatralny mord na Gombrowiczu
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polska Europa Świat nr 140