Ołówkiem i węglem tworzył klimat refleksji w rysunkach. Ilustracjami dla okładek czasopism zdobywał serca czytelników na całym świecie. A do teatru wprowadził maski, mające swoją magię i rzucające urok na aktorów, którzy je zakładali. Maskom duchów i demonów dawał życie. I wśród nich zmarł na atak serca - o książce "Władysław Teodor Benda. Życie i twórczość polsko-amerykańskiego ilustratora i twórcy masek" Anny Rudek-Śmiechowskiej pisze Ilona Słojewska w Teatrze dla Was.
Wydawnictwo "Universitas" posiada tę niezwykłą właściwość, że wie, czym zaskoczyć czytelnika. Biografię Władysława Teodora Bendy autorstwa Anny Rudek-Śmiechowskiej, historyka sztuki, publicystki, czyta się jak najlepszą powieść. A to z bardzo wielu względów. Wprawdzie język, jakim została napisana, jest naukowy, co pociąga za sobą styl rozprawy badawczej, to jednak autorka tak prowadzi "narrację" o Władysławie Bendzie, że nabiera ona cech literackich. I to jest fenomenem tej książki. Poza tym, niektórym jej partiom towarzyszy napięcie uwidaczniające się w określonych zdarzeniach z życia ilustratora. Innym razem można tak głęboko zatopić się w klimat jego prac, że z trudem powraca się do rzeczywistości. Autorka bowiem z wrodzonym sobie talentem i w pięknym, obrazowym stylu tworzy świat przedstawiony w czasach, kiedy żył Benda. Opisany w sposób plastyczny, ciekawy i porywający za sobą czytelnika. Podczas czytania tej biografii, nie poj